top of page
MUZYKA W SYMBIOZIE Z OBRAZEM
Generalnie, nie lubię gdy w filmie jest za dużo muzyki.
Musi być jej w sam raz.
Za fatalną manierę (często używaną w hollywódzkich produkcjach) uważam towarzyszenie muzyki minom, gestom i ruchom aktorów. To degraduje i muzykę i obraz, upodabniając się do dogrywanych śmiechów w tle filmu.
Wolę, gdy muzyka w filmie jest pogłębiającym kontrapunktem, lub dyskretnym dopowiedzeniem tego, co niewysłowione.
bottom of page